Historia Widzewa Łódź
Z Wikipedii
Ten artykuł jest rozszerzeniem hasła: Widzew Łódź |
Zajrzyj na stronę dyskusji i pomóż go poprawić.
Spis treści |
[edytuj] Historia Widzewa Łódź
[edytuj] Powstanie klubu
w 1910 działalność w Widzewie rozpoczęło załozone przez miejscowych fabrykantów Towarzystwo Miłośników Rozwoju Fizycznego (TMRF). Jej pierwszym prezesem został Stanisław Kuziakowski, który przepracował na tym stanowisku cztery lata, czyli jak się później okaże prawie cały czas istnienia klubu. Zastępcą Kuziakowskiego w 1914 został Ireneusz Klusak, ale zdążył popracować tylko 5 miesięcy, ponieważ na świecie rozpętała się wojna, co było równoznaczne z końcem istnienia TMRF. W 1922 założono związane z PPS Robotnicze Towarzystwo Sportowe Widzew. Od 1960 RTS Widzew uznaje jednak za swój rok założenia 1910. Data ta jest kwestionowana przez większość historyków z powodu braku związków między TMRF a RTS Widzew. Podobnie zawiła jest sytuacja obecnie. Po przejęciu sekcji piłki nożnej przez Zbigniewa Bońka w 2004 r., przestało istnieć SPN Widzew SA w strukturach RTS Widzew, a powstało zupełnie nowe stowarzyszenie – "Widzew Łódź". Stowarzyszenie to, którego drużyna piłkarska gra aktualnie w I lidze, przez jednych może być uznawane jako kontynuator tradycji RTS Widzew, a przez innych jako zupełnie nowa organizacja sportowa powstała w 2004 roku.
[edytuj] Lata 20.
Cztery lata po odzyskaniu niepodległości powstało w Łodzi nowe stowarzyszenie – Robotnicze Towarzystwo Sportowe Widzew. Jej pierwszym prezesem został Bolesław Swierożewicz. Premierowy mecz z ŁKS (lub jego rezerwami?) Widzew przegrał 2:4. Łodzianie zgodnie z przepisami rozpoczęli grę od najniższej ligi, czyli Klasy C. Już po pierwszym sezonie gry widzewiacy uzyskali awans do klasy wyższej, czyli B. Jak się okazało i tam łodzianie nieźle dawali sobie radę, ale nie zdołali zająć miejsca pierwszego. Musieli zadowolić się trzecim. W roku 1924 sytuacja była już jednak o wiele lepsza. Widzew bez większych kłopotów wygrał swoją ligę i o kolejny awans przyszło mu walczyć z rezerwami ŁKS. Mimo że widzewiacy przegrali dwumecz, to uzyskali promocję, ponieważ w klasie A grał pierwszy zespół ŁKS-u (w jednej lidze nie mogły grać dwie drużyny z tego samego klubu). Kolejne lata to ciągłe mecze z drużynami łódzkimi, ale bez większych sukcesów. Dobre sezony to kolejno lata: 1927 i 1929, kiedy to Widzew minimalnie przegrał rywalizację o tytuł Mistrza Łodzi i tym samym nie zdołał awansować do I ligi.
[edytuj] Lata 30.
Lata 30. zaczęły się bardzo miło. 30 marca oficjalnie otworzono nowo powstały stadion Widzewa. Premierowy mecz na nowym boisku łodzianie przegrali ze Skrą Warszawa aż 1-5. Rozgrywki klasy A Widzewiacy zakończyli po raz kolejny na drugim miejscu. Tak samo stało się dwa lata później. Kolejne lata to miejsca w środku tabeli. W roku 1935 nastąpiła zmiana systemu rozgrywania meczów na system jesień – wiosna. Po sezonie 1937/1938 Widzew spadł do klasy B. Łodzianie byli zdecydowanymi faworytami do przynajmniej pierwszej trójki i swoimi meczami jak najbardziej to potwierdzali. Jednak z wiadomych przyczyn (wybuch II wojny światowej) rozgrywki sezonu 1938/1939 nie zostały dokończone. Jak się później okazało, przerwa trwała 6 lat.
[edytuj] Lata 40. (1945-1950)
W roku 1945, kiedy zakończyła się druga wojna światowa futbol w Polsce powoli wracał do normalności. Widzew swój pierwszy powojenny sezon, czyli 1945 zakończył na niezłym 4. miejscu. Ówczesnym mistrzem został ŁKS, który zakwalifikował się tym samym do centralnych Mistrzostw Polski (wicemistrz – ZZK, także się zakwalifikował). Następny sezon to sukces w postaci zdobycia 1. miejsca i awansu do eliminacji międzyokręgowych o wejście do I ligi. Remisując tylko jeden mecz a resztę wygrywając Widzewowi przyszło walczyć w eliminacjach krajowych. Pierwszy mecz to przegrana z Ruchem Chorzów 1-11 na własnym boisku. Drugi, z Legią Warszawa także dla widzewiaków udany nie był (porażka 1-3). Pierwszy punkt Widzew uzyskał w wyjazdowym meczu z Lechią Gdańsk, gdzie zremisował 1-1. 19 października 1947 r. Łodzianie w końcu wygrali (4-3 z Tarnovią Tarnów). Kolejne wyniki to wygrana 2-0 z Lechią, porażka 1-9 z Ruchem, remis z Legią i ponownie porażka, która przesądziła o braku uzyskania awansu do I ligi (0-2 z Tarnovią). Jednak jak się później okazało, RTS zagrał w I lidze, ponieważ postanowiono powiększyć ją o dwa miejsca. Jedno z nich przypadło właśnie Widzewowi. Łodzianie nacieszyli się grą w ekstraklasie tylko przez rok, ponieważ wraz Górnikiem Radlin, Garbarnią Kraków i Tarnovią Tarnów spadli (z ostatniego miejsca). Kolejny sezon to zmiany nazwy z tradycyjnego RTS na m.in. Włókniarski Klub Sportowy, ale także rozgrywki na drugim froncie. Trochę przed nimi nastąpiła zmiana trenera – Vanco Kamenara zastąpił Wacław Pegza. Jednak po niezbyt udanym sezonie (7. miejsce) został zwolniony. Na stanowisku zastąpił go były szkoleniowiec ŁKS – Władysław Król. Mimo niezłej gry Widzewa w sezonie 1950 nie udało się uzyskać awansu. Tak więc trzeba było czekać na rok kolejny, w którym widzewiacy celowali w I ligę.
[edytuj] Lata 50.
W roku 1951 Widzewiacy poprawili się tylko o jedną lokatę zajmując 4. miejsce w tabeli. Do Łódzkiego Klubu Sportowego odszedł trener Władysław Król. W kolejnym sezonie Widzew zajął dokładnie tę samą pozycję co przed rokiem, ale mimo to nie mógł być pewny utrzymania się w lidze. Każdy bowiem zespół II-ligowy musiał walczyć z drużyną z III ligi w barażu. Los skojarzył Łodzian z drużyną z tego samego miasta, czyli Kolejarzem. Słaby występ zarówno w I jak i II meczu (1-3 i 0-2) równoznaczny był ze spadkiem do jeszcze niższej klasy rozgrywkowej. Tak więc drużyna, która jeszcze niedawno mogła marzyć o awansie do ekstraklasy, teraz jako główny cel wyznaczyła sobie mistrzostwo III ligi. Jednak była ona za ciężka, aby cokolwiek osiągnąć i na koniec sezonu cieszono się z utrzymania (9. miejsce). W następnym sezonie nie udało się już zająć miejsca gwarantującego utrzymanie i Widzew spadł do Klasy A. Następne dwa lata to miejsca w środku i górnej części tabeli. Awans udało się uzyskać dopiero w roku 1958, w którym to widzewiacy mieli 8 punktów więcej niż druga w tabeli Concordia. Trenerem Widzewa był wtedy Kazimierz Radwański. Jako beniaminek rozgrywek o mistrzostwo 3 ligi, łodzianie spisali się bardzo dobrze zajmując 2. lokatę. Z dużymi nadziejami przystąpiono do kolejnego sezonu. Jednak i tym razem Widzew zajął drugie miejsce, tracąc do lidera zaledwie jedno "oczko".
[edytuj] Lata 60.
Rok 1961 to trzeci raz z rzędu drugie miejsce w tabeli. Kolejny sezon to miejsce o jedną lokatę niżej, jednak już w następnym (1962/63) widzewiacy po raz kolejny zdobyli wicemistrzostwo. Widzew lubił zajmować często te same miejsca. Nie inaczej rzecz się miała w sezonach 1963/64 i 1964/65. Jednak nie było to ani trzecie, ani tym bardziej drugie miejsce, a 9. Tylko 4 zespoły okazały się gorsze. Równoznaczne było to z degradacją do IV ligi. Mimo niemrawego pierwszego roku, zakończonego dopiero szóstym miejscem, w sezonie 1969/70 po zdobyciu mistrzostwa 4. ligi udało uzyskać się awans. Lata sześćdziesiąte jak widać były fatalne w wykonaniu łódzkiej drużyny.
[edytuj] Lata 70.
Jako beniaminek 3. ligi Widzew co prawda nie odegrał znaczącej roli, ale już w sezonie 1971/72 awansował do II ligi. Jak się później okazało lata siedemdziesiąte nie tylko dobrze się zaczęły, ale również skończyły. Podopieczni trenera Leszka Jezierskiego, który sprawował swą funkcję już od końca roku 1969, zakończyli rozgrywki na 6 miejscu. Czołową postacią w drugoligowej wówczas drużynie był Władysław Dąbrowski, strzelec 10 goli w sezonie 1972/73. W Widzewie grał także obecny kierownik klubu Tadeusz Gapiński. Do drużyny doszli świetni zawodnicy: Krzysztof Surlit, Paweł Janas i Tadeusz Błachnio. Po zakończeniu pierwszej rundy rozgrywek do drużyny doszedł kolejny zawodnik, który po wielu latach był związany z Widzewem, mianowicie Andrzej Pyrdoł. Sezon ten widzewiacy zakończyli na ostatnim miejscu na podium, co było już sporym sukcesem. Przed kolejnymi rozgrywkami 2 ligi, Widzewa wzmocnił Andrzej Grębosz. Na przełomie 1974 i 1975 r. nie tylko wielki sukces odniosła na Mistrzostwach Świata reprezentacja Polski, ale także po bardzo długiej nieobecności do ekstraklasy powrócił łódzki Widzew (?? miejsce). W roku 1975 do klubu doszedł jeden z najlepszych piłkarzy w historii Polski i na pewno najlepszy w historii Widzewa. Był to nie kto inny jak znany pod pseudonimem "Zibi" Zbigniew Boniek. W pierwszym swoim sezonie jako bardzo młody zawodnik zdołał ustrzelić 7 bramek. Obok Henryka Dawida był najlepszym strzelcem zespołu. Ten sezon Widzewiacy zakończyli na wysokim 5 miejscu. W sezonie 1976/1977 Widzew już był jednak czołową drużyną Polską, kończąc ligę Wicemistrzostwem. Było one oczywiście przepustką do gry w Pucharze UEFA. Pierwszym rywalem Łodzian okazał się Manchester City. Po dobrym meczu, obfitującym w bramki padł remis 2-2. Rewanż w Łodzi też nie wygrała żadna z drużyn, ale wynik 0-0 dał awans Widzewowi. W 1/16 finału PSV okazało się za trudnym rywalem, co potwierdziło wygrywając 5-3 mecz na wyjeździe i 1-0 u siebie. Jednak po bardzo dobrym poprzednim sezonie Widzew zaczął grać słabiej. Dziesiąte miejsce na finiszu rozgrywek w 1978 r. było dużo poniżej oczekiwań. Na szczęście w sezonie 1979 Łodzianie powtórzyli sukces sprzed dwóch lat i zajęli drugie miejsce ostatecznie przegrywając z Ruchem Chorzów tylko za sprawą wyników wzajemnych pojedynków. Przygoda w Pucharze UEFA trwała jednak bardzo krótko. W pierwszym meczu Widzew wygrał z St.Etienne 2-1, ale w rewanżu przegrał 0-3.
[edytuj] Lata 80.
Sezon 1979/80 Widzew pod wodzą trenera Jacka Machcińskiego zakończył na drugim miejscu. Jednak kolejny sezon miał być dla Łodzian już zwycięski. Trzeba odnotować także, że na początku roku 1980 do drużyny dołączył Władysław Żmuda. Wicemistrzostwo Polski dało widzewiakom przepustkę do gry w Pucharze UEFA. Widzew w pierwszym meczu trafił od razu na wielki Manchester United, którego się jednak nie przestraszył i wygrał. Kolejnym rywalem Łodzian był klub z nie mniejszymi tradycjami. Ale "Stara Dama", czyli Juventus Turyn także została pokonana. W kolejnej rundzie los skojarzył widzewiaków z wydawało by się dzisiaj dość słabym rywalem Ispwich Town. I w tym miejscu kończy się przygoda Widzewa w tegorocznych rozgrywkach PUEFA. Ale wielkie sukcesy miały dopiero nadejść... Tymczasem łódzki klub w lidze spisywał się doskonale. Fantastyczne partie rozgrywali m.in. Krzysztof Surlit, a także reprezentanci Polski: Józef Młynarczyk, Władysław Żmuda, Włodzimierz Smolarek czy wspaniały Zbigniew Boniek. Ten pierwszy i ostatni z powodu dyskwalifikacji (afera na Okęciu) nie mogli grać w barwach RTS-U. Mimo to Widzew zdobył pierwsze w historii Mistrzostwo Polski bez większych problemów. Dziwić może decyzja trenera Machcińskiego, który mimo tak dużego sukcesu i perspektywy gry w Europejskich Pucharach podał się do dymisji. Zastąpił go na stanowisku przed nowym sezonem Władysław Żmuda, tak więc w drużynie było dwóch ludzi o tym samym imieniu i nazwisku. Jeden był czołowym obrońcą, drugi zaś trenerem. Widzew jednak nie pokazał się dobrze w PEMK i już w po pierwszej rundzie odpadł z turnieju. Przed ostatnim meczem z Ruchem niepewne było Mistrzostwo Polski, ale na szczęście Wisła pomogła Widzewowi wygrywając na wyjeździe ze Śląskiem Wrocław i tym samym podopieczni Władysława Żmudy po raz drugi zdobyli owe trofeum. Przed kolejnym sezonem i przed kolejnymi rozgrywkami PEMK szeregi zespołu opuściło kliku znaczących piłkarzy: fenomenalny Zbigniew Boniek odszedł do Juventusu Turyn, Władysław Żmuda do Hellas Verony, a także kolejni piłkarze Jeżewski, Pilch, Możejko, Sajewicz, Pięta, Jacek, Łuczyński, Grębosz (tak naprawdę Andrzej Grębosz odszedł dopiero po następnym sezonie, ale w tym został ukarany karą dyskwalifikacji). Dokonał także następujących transferów: (nie wszyscy przyszli po zakończeniu sezonu): Filipczak, Wójcicki, Bolesta, Romański, Wraga, Myśliński. Tak więc Widzew w trochę zmienionym składzie przystąpił do nowego sezonu Ligi Polskiej i rozgrywek PEMK. W pierwszym dwu meczu z Hibernians Łodzianie pewnie wygrali oba spotkania. 4-1 (Tłokiński i hat-trick Filipczaka) na wyjeździe i 3-1 (Grębosz i dwa razy Matusiak) u siebie. W kolejnej rundzie widzewiakom przyszło walczyć z austriackim Rapidem Wiedeń. Co prawda na wyjeździe Widzew przegrał 1-2 (Tłokiński), ale wygrywając u siebie 5-3 zapewnił sobie awans do ćwierćfinału. Gole w tym ośmio golowym pojedynku dla Łodzian strzelali dwa razy Woźniak i po razie Rozborski, Surlit i Wraga. Następną przeszkodą był już rywal z górnej półki– FC Liverpool. Ku wielkiej radości Łódzkich kibiców widzewiacy pokonali u siebie drużynę angielską 2-0. Gole zdobyli niezawodni Tłokiński i Wraga. Na wyjeździe na stadionie Anfield Road Widzew przegrał 2-3 (Tłokiński i Smolarek), ale oczywiście awansował do półfinału PEMK. Niebawem okazało się, że o awans do finału tych elitarnych rozgrywek będzie bardzo trudno. Łodzianie wylosowali Juventus Turyn w którym grał wówczas Zbigniew Boniek. W pierwszym meczu widzewiacy przegrali 2-0 i ich sytuacja była bardzo trudna. Tak więc mimo remisu (2-2, gole Surlita) na stadionie ŁKS-U (Widzew tam rozgrywał swoje mecze w Pucharach) Łódzki klub odpadł z PEMK. Jednak udział w półfinale tych rozgrywek do dziś pozostaje jednym z największych sukcesów klubowych w historii Polskiej piłki nożnej. Widzew w sezonie 1982/1983 nie zdołał zdobyć Mistrzostwa Polski, ale udało się osiągnąć Wicemistrzostwo kraju, które premiowało do gry w Pucharze UEFA. Z drużyny w tym czasie odeszło trzech piłkarzy: Grębosz, Rozborski i Tłokiński, który odszedł do RC Lens. Skład wzmocnili zaś Kajrys, Gierek i Dariusz Dziekanowski Pierwszym przeciwnikiem łodzian był Elfsborg Boras. U siebie marny wynik 0-0 nie mógł dawać dużych powodów do satysfakcji. Dramatyczny był też rewanż gdzie widzewiacy zremisowali 2-2, a gole zdobyli w 80 minucie Kajrys i cztery minuty później Dziekanowski. Tak więc w biedzie, ale Widzew awansował do kolejnej rundy. Tam czekała na niego czeska Sparta Praga, z którą wygrał 1-0 (Wójcicki) u siebie, ale już w rewanżu przegrał 3-0 tym samym żegnając się z Pucharem UEFA. W lidze po raz kolejny wicemistrzostwo Polski i perspektywa gier w kolejnej edycji Pucharu UEFA. Warto wspomnieć jeszcze wyczyn Włodzimierza Smolarka z przedostatniej kolejki w której Widzew zmierzył się z Szombierkami Bytom. Reprezentant kadry narodowej gole zdobywał w kolejno 12,55,63 i 78 minucie a jego zespół wygrał na wyjeździe 4-2. Do nowego sezonu Łodzianie przystąpili w mniej więcej takim składzie: Bolesta, nowo pozyskany Marek Dziuba, Wiesław Wraga, Piotr Romke, Tadeusz Świątek, także nowy nabytek- Jerzy Wijas, Krzysztof Kajrys, Jerzy Leszczyk, Dariusz Dziekanowski, Wójcicki i kapitan drużyny Smolarek. Do składu dołączył także Kazimierz Przybyś. 5 września 1984 r. Widzew zmierzył się w 1 rundzie Pucharu Polski z Jadowniczanką. Pewne zwycięstwo 7-1 dało przepustkę do kolejnej rundy. Ponownie pewne zwycięstwo tym razem 3-0 z Piastem na wyjeździe i Widzew mógł cieszyć się z awansu do ćwierćfinału PP. W Poznaniu z Lechem widzewiacy zremisowali 0-0, ale już na własnym boisku po dwóch bramkach Dziekanowskiego i jednej Smolarka spokojnie pokonali rywali 3-1. Wijas, Dziuba i Dziekanowski zapewnili zwycięstwo w meczu u siebie z Górnikiem Zabrze 3-0. Na wyjeździe mimo gola już w 6 minucie Marka Dziuby Łódzki klub przegrał 1-3, ale to nie przeszkodziło w awansie do finału rozgrywek o Puchar Polski. Po regulaminowych 90 minutach meczu z GKS'em Katowice sędzia meczu zarządził dogrywkę, która także nie rozstrzygnęła zwycięzcy. W karnych lepsi byli widzewiacy (3-1), dlatego po chwili kapitan Włodzimierz Smolarek wzniósł puchar do góry w geście triumfu. Widzew w tym roku grał także w innym Pucharze – po raz kolejny UEFA. W pierwszym meczu z Arhus łodzianie wygrali 2-0 (Dziekanowski i Świątek) i przegrywając na wyjeździe 1-0 zapewnili sobie awans do kolejnej rundy. Następnym przeciwnikiem okazała się Borussia Mönchengladbach, która pokonała na własnym boisku Łodzian 3-2 (Wraga i Myśliński). Jednak po golu Smolarka w meczu rewanżowym Polacy pokonali rywali 1-0 i tym samym awansowali dalej. Nie udało pokonać się w kolejnej rundzie Dinama z Mińska (0-2 u siebie i 0-1 na wyjeździe- gol Dziekanowskiego). W lidze zaś tym razem nie udało się zdobyć nawet Wicemistrzostwa kraju, chociaż było blisko, ponieważ Widzew zajął miejsce trzecie. W kolejnym sezonie znów przygoda z Pucharem UEFA tym razem zupełnie nieudana. Przegrany dwu mecz z Galatasaray Stambuł i widzewiakom pozostała tylko gra w Pucharze Intertoto w którym Widzew oprócz dwóch meczu z Broendby (porażka 0-3 i remis 3-3) wygrał każdy mecz (po dwa razy z FC St.Gallen i FC Magdenurg). W lidze pod wodzą trenera Bronisława Waligóry, który 1 stycznia 1985 r. zastąpił Władysława Żmudę widzewiacy zajęli drugi raz z rzędu trzecie miejsce. 17 września 1986 r. Widzew zmierzył się w Pucharze UEFA z LASK Linz. W Austrii po golu Wiesława Wragi łodzianie zremisowali 1-1. U siebie znowu gola zdobył Wraga, ale tym razem goście nie odpowiedzieli żadnym trafieniem i widzewiacy przeszli do następnej rundy. Los skojarzył Łodzian z Niemieckim Bayerem Leverkusen i ten rywal okazał się zaporą nie do przejścia. 0-0 w Łodzi i 2-0 na wyjeździe wyeliminowały Widzew z dalszych gier. Po pierwszej rundzie sezonu 1986/1987 zwolniony ze stanowiska został Waligóra. Zastąpił go 1 stycznia 1987 r. Orest Lenczyk. Wraz ze swoimi zawodnikami zakończył on rozgrywki I ligi na 6 pozycji co było najgorszym rezultatem od dobrych paru lat. Trzeba też zaznaczyć, że po zakończeniu sezonu po 9 latach pracy na stanowisku prezesa podał się do dymisji Ludwik Sobolewski. Mniej więcej w tym czasie z drużyny odeszli Dziuba, Gierek, Klepczyński, Kajrys i Leszczyk, a ją wzmocnili Putek i Chałaśkiewicz. Sezon 1987/1988 także nie był zbyt udany (jedynie 5 miejsce), dlatego też z pracą pożegnał się Lenczyk. Jego następcą został były gracz Widzewa Andrzej Grębosz. Nie popracował on jednak zbyt długo, ponieważ dwa miesiące później do łódzkiego klubu powrócił Bronisław Waligóra. Za jego czasów z klubu odeszli bramkarz Bolesta, Świątek i Walczak. Widzewiacy zakończyli rozgrywki sezonu 1988/1989 na dalekim 7 miejscu. W czasie kolejnego sezonu z drużyny odeszli Przybyś, Putek i niesamowity Wiesław Wraga. Do drużyny dołączyli zaś Piotr Szarpak, Jacek Bayer a był w niej już Tomasz Łapiński. Trzeba dodać także, że na fotel prezesa powrócił Ludwik Sobolewski. Po słabym początku sezonu 1989/1990 w drużynie nie było już miejsca dla trenera Waligóry. Zastąpił go były wielki bramkarz z drużyny Kazimierza Górskiego Jan Tomaszewski, ale po trzech meczach został zwolniony. Prawie 2 miesiące popracował jego następca – Czesław Fudalej, lecz wyniki za jego kadencji pozostawiały wiele do życzenia. Po raz kolejny trenerem Widzewa został Paweł Kowalski, ale nie uchroniło to łodzian od spadku.
[edytuj] Lata 90.
Tak więc lata 90. zaczęły się bardzo niepomyślnie dla Łodzian. Fatalna postawa w I lidze i spadek do II ligi, nie wróżyły niczego dobrego. Ale jakże się wszyscy mylili. Widzew pod wodzą trenera Pawła Kowalskiego awansował do ekstraklasy już po pierwszym sezonie gry na jej zapleczu zajmując 2 miejsce. Czołowa postacią w tamtym okresie w Widzewie był m.in.Leszek Iwanicki, a do drużyny powoli wprowadzali się Piotr Szarpak czy Tomasz Łapiński. W tym czasie ówczesny prezes drużyny Ludwik Sobolewski namówił do finansowania łódzkiej drużyny najbogatszych ludzi w mieście. Byli to: Janusz Baranowski, Sławomir Jaruga, Ismat Koussan, Michał Kropidłowski, Andrzej Pawelec, a także Andrzej Salomon. Ten pierwszy czyli Janusz Baranowski za awans piłkarzy do najwyższej klasy rozgrywkowej nagrodził ich miliardem złotych do podziału. Nowi właściciele RTS Widzew ściągnęli do drużyny także kilku nowych piłkarzy, którzy mieli pomóc w dobrej grze w ekstraklasie. Byli to Marek Bajor, Piotr Wojdyga, Marek Godlewski, Bogdan Jóźwiak, Anatolij Demianienko (trzykrotny uczestnik finałów Mistrzostw Świata w barwach ZSRR) i Paweł Miąszkiewicz. Po rundzie jesiennej Widzew zdobył 28 punktów, a pierwszą bramkę po awansie widzewiaków do I ligi zdobył wyróżniający się zawodnik łodzian Sławomir Chałaśkiewicz. Przed rundą rewanżową Widzew dokonał świetnego transferu. 30-letni Marek Koniarek do dzisiaj ma najwięcej bramek w historii całego klubu. Łodzianie zakończyli rozgrywki w sezonie 1991/92 na trzeciej pozycji co uprawniało do gry w Pucharze UEFA. Tak więc Widzew jako beniaminek awansował do europejskich Pucharów! Trzeba odnotować także, że w ostatnich dniach kwietnia na stanowisku trenera Władysław Żmuda zastąpił Pawła Kowalskiego. Do drużyny w sierpniu doszedł jakże lubiany aktualnie przez kibiców Ukrainiec (także teraz z polskim paszportem) Andrzej Michalczuk. 16 września 1992 r. przyszedł czas na mecze w Pucharze UEFA. Łodzian los skojarzył z niemieckimi piłkarzami Eintrachtu Frankfurt. W Łodzi po bramkach Jóźwiaka i Koniarka Widzew zremisował 2-2. O ile nie można nazwać tego rezultatu rewelacyjnym to nikt nie mógł sądzić, że 2 tygodnie później widzewiacy poniosą największą w dziejach klubu porażkę. 6-0 do przerwy i kolejne 3 bramki po przerwie dały fatalny wynik 9-0. Ten mecz z pewnością jeszcze bardzo długo będzie wspominany przez Łódzkich i nie tylko Łódzkich kibiców. Zamieszania pomiędzy sezonem 1991/92 i 1992/93 (niemiłe historie związane z upadłością Widzewa) nie będą opisywane, ale z pewnościa miały one wpływ na samych zawodników, którzy mimo aż 23 goli strzelonych przez Marka Koniarka zajęli dopiero 5 miejsce w tabeli. Pod koniec sezonu zwolniony został Żmuda a na bardzo krótko (5 tygodni) zastąpił go Leszek Jezierski. Jezierskiego zaś na 59 dni zastąpił Marek Woziński. Po dwóch krótkich epizodach Jezierskiego i Wozińskiego przyszedł czas na trenera, który zaczynając pracę 1 września 1993 r. skończył ją dopiero 20 kwietnia 1995 r. Mowa tu o Władysławie Stachurskim (byłym selekcjonerze reprezentacji). W początkowych dniach września rezygnację złożył ówczesny prezes klubu Ludwik Sobolewski, a zastąpił go Andrzej Grajewski. Na co dzień mieszkający w Niemczech biznesmen pozostał na stanowisku przez ledwie 3 miesiące co stało się nauczką, która przydała się w niedawnych wyborach władz nowego stowarzyszenia "Widzew Łódź" (prezesem miał zostać Zbigniew Boniek, ale chyba jednak dobrze się stało, że mieszkający w Rzymie "Zibi" został jedynie członkiem zarządu). 10 grudnia 1993 r. prezesem został inny Andrzej, Pawelec. Widzew w sezonie kolejnym 1993/94 zajął jeszcze niższe 6 miejsce. Przed I rundą sezonu 1994/95 Widzew wzmocnił późniejszy bramkarz kadry Andrzej Woźniak. Po jesiennej rundzie sezonu 1994/95 Widzew zdobył 35 punktów. Tak więc było dużo lepiej. W przerwie przed rundą wiosenną Widzew dokonał trzech interesujących wzmocnień Grzegorz Mielcarski, który do końca sezonu zdołał ustrzelić 7 bramek, Andrzej Jaskot (zbytnio nie wsławił się występami w Łodzi), a także Mirosław Szymkowiak. Ten ostatni, aktualnie gracz Trabzonsporu(Turcja), osiągnął jak się później okaże wiele sukcesów w barwach RTS-u. Widzew do 35 punktów dołożył kolejne 27 i zdobył wicemistrzostwo Polski. Po dwóch ostatnich nieudanych sezonach widzewiacy znów zagrają w Pucharze UEFA. W tym sezonie z drużyną pożegnał się także Władysław Stachurski (20 kwietnia 1995). Zastąpił go na rekordowo krótki czas Ryszard Polak, który odszedł ze stanowiska po zaledwie 10 dniach pracy. Tak więc ostatni trzej trenerzy nie licząc Stachurskiego nie pracowali zbyt długo. Jezierski niecałe półtora miesiąca, Woziński także blisko tego, Polak niecałe półtora tygodnia... Ale po Polaku przyszedł kolejny jakże lubiany do dziś trener, który zawsze nawet gdy klub znajdował się w największym dołku gotów był pomóc. Franciszek Smuda – znienawidzony przez kibiców Wisły, nie specjalnie lubiany przez Legii i kochany przez kibiców Widzewa. Wtedy jednak niezbyt znany trener mający za sobą jedynie pracę bez większych sukcesów w Stali Mielec. To właśnie za jego kadencji zaczęło funkcjonować powiedzenie "widzewski charakter" znane wszystkim do dziś. Wtedy także zaczęło mówić się o długach, nieopłaconych piłkarzach, przekrętach w transferach. W Pucharze UEFA w rundzie kwalifikacyjnej los skojarzył Widzew z walijskim klubem Bangor City. Pierwszy mecz na wyjeździe po dwóch golach Koniarka i Czerwca Łodzianie wygrali 4-0, w rewanżu przy Alei Piłsudzkiego po golu Pikuty widzewiacy wygrali 1-0 i bez żadnych problemów awansowali do dalszych gier. Tam przyszedł czas mecz z ukraińskim Czornomorcem. Na Ukrainie Widzew przegrał 1-0, ale w rewanżu wynik był taki sam, ale na korzyść widzewiaków (swoich rodaków unieszczęśliwił w 81 minucie Michalczuk). W dogrywce wynik nie zmienił się tak więc piłkarze strzelali karne. W nich minimalnie lepsi byli Ukraińcy i pokonali Łodzian 5-6 w karnych. Na początku sezonu 1995|1996 Widzew pozyskał solidnego obrońcę Rafała Siadaczkę, który słynął z fantastycznego uderzenia, a po meczach z Czornomorcem drużynę zasilił niesamowicie uzdolniony napastnik – Marek Citko. Widzew po udanej rundzie jesiennej obok Legii był głównym kandydatem do Mistrzostwa Polski. W tym czasie do zespołu dołączył w ramach wypożyczenia Waldemar Jaskulski, mówiło się także o Jerzym Dudku, ale obecny golkiper Liverpoolu trafił ostatecznie do Feyenoordu. W drugiej rundzie sezonu Widzew dalej grał świetnie jednak o wszystkim miał zadecydować mecz z warszawską Legią. Mecz na Łazienkowskiej był meczem, który na długo pozostaje w pamięci. Mimo że widzewiacy przegrywali już 1-0 zdołali wyrównać (Koniarek oczywiście, który powrócił do Widzewa po grze w Austrii i nie mógł żałować – zdobył koronę króla strzelców) i strzelić drugiego gola na wagę zwycięstwa (Szarpak). W tym sezonie niesamowity Koniarek strzelił 29 bramek doliczając do tego bramki w PUEFA I PP miał ich na koncie 32. To on w tym czasie był największą gwiazdą Widzewa. Tak więc Mistrzem Polski w 1996 r. został Widzew Łódź, a później dołożył do tego także Superpuchar naszego kraju. To oczywiście było przepustką do gry w tak długo oczekiwanej Champions League. O awans do grupy LM widzewiakom przyszło walczyć z Broendby Kopenhaga. O ile pierwszy mecz u siebie wygrany 2-1 po golach Dembińskiego i Majaka nie przysporzył tylu emocji (chociaż ich nie brakowało) to drugi mecz przeszedł do historii Polskiej piłki. Po pierwszych 45 minutach Duńczycy prowadzili już (na własnym stadionie) 2-0, a po przerwie było już pod sam koniec meczu 3-1 dla Broendby, ale w tym meczu "widzewski charakter" w pełni pokazali piłkarze Widzewa. O ile bramka Marka Citki w 56 minucie była bardzo ważna to już gol Pawła Wojtali w 90 minucie był na wagę złota. Dreszczyku emocji dodawał także niezapomniany komentarz Tomasza Zimocha z Radia Polskiego. Zamiast pisać, zacytuję jedno zdanie Pana Zimocha: "Jesteśmy w Lidze Mistrzów!". Pozwolę sobie na jeszcze jeden cytat tym razem piosenki Perfectu: "Gdy emocje już opadną (opadły)" przyszedł czas na losowanie pierwszej fazy grupowej Pucharu Mistrzów. Łodzianie trafili do trudnej grupy z dwoma zdecydowanymi faworytami – późniejszym mistrzem całych rozgrywek Borussią Dortmund i Atletico Madryt. Obok dwóch wspomnianych drużyn w grupie była także Staeua Bukareszt. W pierwszym meczu z Borussią w Dortmundzie Widzew pokazał się z dobrej strony, ale jednak przegrał z Niemcami 2-1 (honorowe trafienie dla Łodzian na pięć minut przed końcem uzyskał Marek Citko). Drugi mecz z hiszpańskim Atletico Madryt zapamiętany został głównie za sprawą przepięknego trafienia Marka Citki, który długim lobem pokonał Jose Francisco Molinę. Jednak po raz kolejny to była jedynie honorowa bramka, ponieważ Widzew w tamtym meczu przegrał aż 1-4 na własnym boisku. 16 października kibice liczyli już jednak na zwycięstwo. Mecz wyjazdowy co prawda, ale z chyba najsłabszą drużyną w grupie Steauą Bukareszt. Niestety nic z tego. Widzewiacy przegrali 1-0 i z dorobkiem 0 punktów zajmowali ostatnie miejsce w tabeli. Jednak co nie udało się podczas pierwszego meczu z Rumunami udało się w rewanżu przy Alei Józefa Piłsudzkiego. Gole Majaka w 40 minucie spotkania i Ryszarda Czerwca w 48 dały pierwsze zwycięstwo widzewiakom w tych rozgrywkach Ligi Mistrzów. 20 listopada do Łodzi przyjechały gwiazdy Borussii Dortmund (późniejszy zwycięzca Champions League). Wynik 2-2 po dwóch golach Jacka Dembińskiego odpowiednio w 15 i 20 minucie wstydu oczywiście nie przyniósł, ale Łodzianie na awans do kolejnych gier szans już nie mieli. W ostatnim meczu w Hiszpanii z Atletico przegrał 1-0 i tym samym pożegnał się z Ligą Mistrzów. Jednak mimo to za sam awans do tych rozgrywek Widzew otrzymał sporo pieniędzy. Tymczasem wracając do ligi. Widzew grał bardzo dobrze i po rundzie jesiennej zajmował I miejsce w lidze i jak zwykle zapowiadała się walka o mistrzostwo dwóch klubów Legii i Widzewa. W przerwie przed rundą wiosenną do klubu doszła gwiazda europejskiego formatu: dwukrotny mistrz Niemiec i zdobywca Pucharu Niemiec, zdobywca PEZP, sześciokrotny reprezentant Niemiec Ulrich Borowka. Niestety piłkarz w tym czasie znajdował się na życiowym "zakręcie" i niewiele wniósł do drużyny. Zagrał 7 razy i uprzedzając fakty zdobył mistrzostwo Polski w roku 1997. Drugim zagranicznym piłkarzem, który wiosną przybył do Widzewa Mołdawianin Alexandru Curtianu. W tym czasie karierę robił Marek Citko. Zimą 1997 r. otrzymał ofertę z angielskiej drużyny Blackburn Rovers, ale nie skorzystał z niej. Jednak może podjął by inną decyzję gdyby wiedział, że przed wakacjami (maj 1997) złapie bardzo bolesną kontuzję. Po jej wyleczeniu obecny gracz Polonii Warszawa już nigdy nie zrobił i już chyba niestety nie zrobi wielkiej kariery na jaką z pewnością pozwalał mu talent. Tymczasem w lidze przyszedł czas na najważniejszy mecz w sezonie. W Warszawie przy ulicy Łazienkowskiej 18 czerwca zmierzyły się Legia i Widzew. Ten mecz przesądzał o wszystkim. Kto wygra ten zdobywa Mistrzostwo Polski. I ten mecz był współmierny do swej rangi. Żądni rewanżu za poprzedni sezon legioniści przystąpili do meczu niezwykle zdeterminowani jednak Widzew także wiedział jak ważny jest ten mecz. Ale oto kibice, trenerzy, piłkarze widzewscy przeżyli szok. Na 5 minut przed końcem spotkania Legia prowadziła 2-0 i jej kibice mogli czuć się już mistrzami Polski. Ale wpajana od początku piłkarzom przez trenera Franciszka Smudę gra do końca dała rezultaty. Po raz kolejny pokazali, że mają charakter, że są najlepsi. Kontaktowa bramka Majaka w 85 minucie spotkania dała nadzieję na remis. Gdy trzy minuty później bramkę dołożył Dariusz Gęsior kibice przecierali oczy. Oniemiali kibice i piłkarze Legii nie mogli zrozumieć tego co się stało. Jednak nie wiedzieli, że to jeszcze nie wszystko! Gol w 90 minucie wielkiego widzewiaka Andrzeja Michalczuka dał Widzewowi czwarte w historii Mistrzostwo Polski. Gdy jednak komuś wydawało się, że ostatni mecz z Rakowem będzie tylko nudną formalnościa był w błędzie. Owszem, to była formalność, ale także bardzo ciekawy mecz, którego bohaterem był jeden zawodnik. Zdobywca 5 goli Jacek Dembiński. Drugie pod rząd Mistrzostwo dało drugą szansę na pokazanie się w Lidze Mistrzów. W drugiej rundzie kwalifikacyjnej Widzew wylosował Neftczi Baku i zgodnie z planem Łodzianie nie pozostawili suchej nitki na piłkarzach z Azejberdżanu. 2-0 na wyjeździe (Dembiński, Terlecki) i 8-0 (!) u siebie (trzy razy Szarpak, dwa Dembiński i po razie Andrzej Kobylański oraz Marcin Zając) pozwalały optymistycznie patrzeć w przyszłość. O awans do grupy LM widzewiakom przyszło zmierzyć się z A.C. Parmą. To jednak był rywal o wiele lepszy niż poprzednio duński Broendby i tym razem to on nie pozostawił po Łodzianach suchej nitki. 1-3 w Łodzi (Michalczuk) i 4-0 w Parmie przesądziły o tym, że Widzew w tym roku prawdziwego smaku Ligi Mistrzów nie pozna. Jednak kibice liczyli na udane występy w Pucharze UEFA, bo odpadnięcie z 3 rundy kwalifikacyjnej Ligi Mistrzów na takowe pozwalało. Niestety i tam się nie powiodło. Kolejny Włoski klub okazał się katem Widzewa. Tym razem było to Udinese Calcio. Co prawda w pierwszym meczu (u siebie) widzewiacy pokonali Udinese, ale na wyjeździe przegrali 3-0. Mniej więcej w tym czasie miały miejsce małe rozszady transferowe. Widzew opuścili Marek Bajor, Paweł Miąszkiewicz, trochę później Jacek Dembiński oraz Zbigniew Wyciszkiewicz. Jednak do drużyny doszło paru znaczących piłkarzy: Arkadiusz Onyszko, Andrzej Kobylański, Tobit Heuyot, Maciej Terlecki, a także przyszła gwiazda Łodzian Artur Wichniarek. Tak więc do kolejnego sezonu Widzew przystąpił z jasnym celem: Mistrzostwo Polski. Po rundzie jesiennej wszystko szło bardzo dobrze – Łódzki klub był liderem ekstraklasy. Trzeba odnotować także, że przed rundą rewanżową zmienił się prezes klubu. Andrzeja Pawelca na stanowisku zastąpił Jacek Dzieniakowski,jednak runda wiosenna była bardzo słaba zespołowi wiosną na początek rundy rewanżowej przegrali na własnym stadionie z Dyskobolią Grodzisk i jeszcze kibice Widzewa mieli w pamięci najgorszy mecz bo wydarzyła się wielka wpadka 18 kwietnia Widzew przegrał w Krakowie z tamtejszą Wisłą aż 0:6!,ten mecz był największym upokorzeniem klubu z Łodzi w lidze,a sezon ostatecznie zakończył na czwartym miejscu nie kwalifikując się pucharów,kolejny sezon miał być odzyskaniem Mistrza Polski,sezon rozpoczął się bardzo katastrofalnie bo Widzew przegrał na wyjeździe z beniaminkiem ekstraklasy,Ruchem Radzionków aż 0:5,w trakcie sezonu były problemy finansowe z Widzewa odszedł trener Franciszek Smuda do Wisły Kraków,odszedł także Rafał Siadaczka i w klubie narastały się zaległości pomiędzy piłkarzami i trenerami,mimo tych kłopotów drużyna grała dobrze i zdobyła wicemistrzostwo Polski,a krakowska Wisła została odsumnięta z Europejskich Pucharów,i to oznacza że Widzew znów mógł powalczyć o drugi awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów,po porażce na wyjeździe 1:4 z bułgarskim Litexem Łowecz,a potem u siebie wygrana też 4:1 i decydowałą tym dogrywka ona nie przyniosła rostzrygnięcia i decydowały karne i wygrał Widzew,w drugiej rundzie znów podobnie jak dwa lata wcześniej trafili na włoski zespół,tym razem na Fiorentinę, niestety kolejny zespół Serie A zamknął łodzianom drogę do LM wygrywając u siebie i na wyjeździe (2:0, 3:1) i pozostał tylko Puchar UEFA; w pierwszej rundzie trafili na łotewski Skonto Ryga po przegranej 0:1 na wyjeździe,u siebie wygrali 2:0 i grali dalej a w drugiej rundzie trafili na bardzo silną ekipe z Francji AS Monaco,tam gdzie grali kilku mistzrów świata i Europy z reprezentacją Francji,to był jednak bardzo mocny dla łodzian przeciwnik,remis u siebie 1:1 nie wystarczył,bo na wyjeździe porażka 0:2 i rozgrywki europejskie dla Widzewa się już skończyły,jesień sezonu 1999/2000 to najtrudniejszy okres w historii łódzkiego klubu bo dlatego poziom sportowy strasznie i drastycznie się obniżył,a zespół grał bardzo słabo ale zespół ani moment nie był w strefie spadkowej i po rundzie jesiennej był dopiero 13.,odmłodzony i ambitny zespół pod wodzą Oresta Lenczyka wiosną spisywał się lepiej i na finiszu sezonu był 7.
[edytuj] XXI Wiek -historia najnowsza
Już wkrótce.