Katastrofa w Czarnobylu
Z Wikipedii
Spis treści |
[edytuj] Przyczyny i przebieg awarii
W dniu 25 kwietnia 1986 roku personel obsługujący reaktor czwarty w elektrowni jądrowej w Czarnobylu prowadził przygotowania do niezwykle niebezpiecznego testu, który miał polegać na znacznym zmniejszeniu mocy reaktora, następnie na zablokowaniu dopływu pary do turbin generatorów i mierzeniu czasu ich pracy po odcięciu w taki sposób zasilania. Eksperyment powinien zostać przeprowadzony dwa lata wcześniej, przed oddaniem reaktora do eksploatacji. Jednak wówczas jego przeprowadzenie zagrażało przedplanowemu oddaniu reaktora do użytku i odłożono go na później, łamiąc jeden z przepisów eksploatacji reaktorów. Test miał zostać przeprowadzony następnego dnia. Eksperyment polegał na sprawdzeniu jak długo w sytuacji awaryjnej, po ustaniu napędzania turbin generatorów parą z reaktora, energia kinetyczna ich ruchu obrotowego produkuje wystarczającą ilość energii elektrycznej dla potrzeb awaryjnego sterowania reaktorem. Czas ten potrzebny jest by uruchomić system awaryjnego zasilania elektrycznego sterowania reaktorem - mały generator elektryczny napędzany przez silnik spalinowy. Dla przeprowadzenia eksperymentu potrzebne było symulowanie sytuacji awaryjnej. W ramach przygotowań do testu technicy wyłączyli niektóre z systemów kontroli pracy reaktora, m.in. system automatycznego wyłączania reaktora w razie awarii. Wyłączenie tego systemu było konieczne dla sprawnego przeprowadzenia tegoż testu. Reaktory pracujące w Czarnobylskiej elektrowni to reaktory typu RBMK-1000, które są niestabilne przy małej mocy i każdy symulowany wzrost ilości wytwarzanej pary może spowodować zwiększanie ilości wytwarzanej przez reaktor energii. Wzrost energii powoduje wzrost wytwarzania pary, co w konsekwencji powoduje dalszy wzrost ilości wytwarzanej przez reaktor energii. Powoduje to niekontrolowany wzrost mocy reaktora.
Krótko po godzinie pierwszej w nocy 26 kwietnia 1986 rozpoczął się niedopracowany eksperyment. Odcięcie reaktora od parowych turbin elektroenergetycznych spowodowało wzrost ciśnienia pary w samym reaktorze i stanowiło impuls podwyższający jego niestabilność. Jednocześnie razem z olbrzymim skokiem mocy reaktora wzrosła mocno temperatura rdzenia, co spowodowało utlenienie cyrkonowych wyściółek kanałów paliwowych i bezpośredni kontakt wody z rozżarzonym moderatorem grafitowym. Według danych kanadyjskich naukowców woda w tej temperaturze najprawdopodobniej uległa termolizie w wyniku której po rozszczelnieniu się reaktora, do hali przedostała się mieszanina piorunująca (tlen+wodór), która spowodowała wybuch niszcząc całkowicie reaktor i budynek w którym się znajdował).
O godzinie 01:23 jeden z techników obsługujących czwarty reaktor próbuje uruchomić system zabezpieczeń, który jednak nie zadziałał, a reaktor nie wyłączył się. Reakcja rozwija się nadal. Mija jeszcze kilkanaście sekund. Ilość energii produkowanej przez reaktor stukrotnie przewyższa dopuszczalny poziom. Tak gwałtowny wzrost mocy i temperatury doprowadził do potężnej eksplozji pary wodnej znajdującej się w reaktorze, w wyniku której rozsadzona zostaje ciężka, ważąca blisko 2000 ton osłona antyradiacyjna pokrywająca reaktor. Następnie w niewyjaśnionych okolicznościach nastąpił drugi nieco potężniejszy wybuch, który to zniszczył budynek czwartego reaktora. Wybuch ten zapoczątkował pożar grafitu (moderatora), trwający przez następne 9 dni w budynku reaktora. Do atmosfery dostaje się radioaktywny pył. Większość z 211 prętów kontrolujących pracę rdzenia reaktora stopiła się. Radioaktywne cząstki wyrzucone do atmosfery wybuchem, jak i te emitowane nadal w wyniku szalejącego pożaru grafitu tworzyły pióropusz radioaktywnych drobin o wysokości 1030 m, który następnie przemieścił się w stronę miasta Prypeć. Przypuszczalnie drugą eksplozję spowodowała mieszanina piorunująca (wodór + tlen) powstała z termolizy wody, która bezpośrednio zetknęła się z rozżarzonym grafitem o temperaturze od kilkuset do tysiąca stopni Celsjusza (dotychczas bloki grafitowe były odizolowane od wody, która krążyła jedynie w kanałach paliwowych wyścielonych cyrkonowymi koszulkami). Korzystne wiatry utrzymywały chmurę radioaktywnych cząstek z dala od Prypeci, gdyby na miasto spadło bezpośrednie uderzenie, mogły zachorować bądź umrzeć tysiące ludzi. Eksplozja ta też pozwoliła na wniknięcie świeżego powietrza do wewnątrz reaktora. Spowodowało to zapłon kilku ton grafitowych bloków izolujących reaktor. Ugaszenie płonącego grafitu było niezwykle trudne. Potrzeba było 9 dni i kilku tysięcy ton piachu, boru, dolomitu, gliny i ołowiu zrzucanych ze śmigłowców (głównie) Mi-26 zanim zdołano go ugasić. Właśnie ten płonący przez 9 dni grafit uwolnił do atmosfery najwięcej izotopów promieniotwórczych. Kiedy wreszcie zakończono pomyślnie zrzucanie ładunków (zostały one potem nazwane "płytą grobową"), nastąpił poważny kryzys. Reaktor był tak zbudowany, że pod jego podstawą, grubą na metr warstwą betonu, znajdował się zbiornik wody chłodzącej. Ściągnięto setki wozów strażackich i beczkowozów, lecz mimo dramatycznej akcji wciąż pozostawało w zbiorniku kilka hektolitrów wody. Trójka inżynierów zgłosiła się na ochotnika i ciemnymi, wąskimi korytarzami dotarli do zbiornika (brodząc po pas w skażonej wodzie), by otworzyć dwa zawory główne. Na szczęście obyło się bez większych kłopotów. Gdy zakończyli pracę, przystąpiono do założenia "poduszki betonowej" pod budynkiem, aby w razie przepalenia się reaktora do wnętrza nie doszło do stopienia fundamentów i silnego skażenia terenu. Ponieważ grunt był miękki (Prypeć i Czarnobyl leżą w pobliżu mokradeł), użyto techniki stosowanej w podobnych sytuacjach do budowy metra - w ukośne odwierty wlewano płynny tlenek azotu (temp. -196 *C) i doprowadzono do zamrożenia gruntu. Koparki i inne maszyny przebijały się później przez twardą ziemię, aż w końcu wykopano tunel długi na 135 metrów i założono poduszki. Po 10 dniach przepaliła się płyta betonowa i radioaktywne szczątki reaktora runęły do zbiornika, gdzie pozostają do dziś. Ich wydobycie przy obecnej technologii jest niemożliwym zadaniem.
[edytuj] Po awarii
Wybuch reaktora jądrowego w Czarnobylu media uznały za największą katastrofę drugiej połowy XX wieku. Dziś, po 20 latach od tego wydarzenia, raporty naukowe pokazują, że była to największa katastrofa psychologiczna, która zaważyła na rozwoju energetyki jądrowej i wręcz go zahamowała. Najnowszy raport Komitetu Naukowego ONZ ds. Skutków Promieniowania Atomowego (UNSCEAR) stwierdza, że zaledwie 134 pracowników elektrowni jądrowej i członków ekip ratowniczych było narażonych na działanie bardzo wysokich dawek promieniowania jonizującego, po których rozwinęła się ostra choroba popromienna. Dwudziestu ośmiu z nich zmarło w wyniku napromieniowania, a dwóch od poparzeń. To prawdopodobnie jedyne ofiary śmiertelne, choć wiadomo że wielu innych ludzi mogło umrzeć nie tylko od napromieniowania. Np. jeden z helikopterów uległ katastrofie gdy łopatki zawadziły o liny dźwigu; cała załoga zginęła (zdarzenie zostało utrwalone na filmie). Po katastrofie wyznaczono zamkniętą strefę buforową mierzącą 2,5 tysiąca km², choć jak wynika z aktualnych badań silnie skażony obszar w okolicach elektrowni ma powierzchnię 0,5 km². Wokół katastrofy narosło szereg mitów, które wyolbrzymiają jej znaczenie. Raport ten ocenił, że spośród milionów ludzi wystawionych na działanie radioaktywnej chmury prawie cztery tysiące umrą w końcu na białaczkę oraz inne nowotwory wywołane promieniowaniem. Za wywołanie psychozy w dużej mierze odpowiedzialne są ówczesne zachodnie dzienniki, które podawały niesprawdzone informacje, za przykład może służyć notatka BBC: Katastrofa jądrowa w Czarnobylu, tysiące ludzi jest chowanych w przydrożnych rowach.
[edytuj] Polskie echa katastrofy
28 kwietnia, dwa dni po katastrofie, o godz. 7 rano stacja monitoringu radiacyjnego w Mikołajkach zarejestrowała aktywność izotopów promieniotwórczych w powietrzu ponad pół miliona razy większą, niż normalnie. O 9 informację przekazano do Centralnego Laboratorium Ochrony Radiologicznej w Warszawie, które o godz. 10 ogłosiło alarm. Początkowo polscy naukowcy przypuszczali, że gdzieś nastąpiła eksplozja atomowa. Jednak analiza promieniotwórczych zanieczyszczeń jednoznacznie wskazywała, że ich źródłem może być tylko wybuch reaktora atomowego. Dopiero o godz. 18 specjaliści dowiedzieli się z radia BBC, że chodzi o Czarnobyl. Wskazuje to na mocną blokadę informacji, jaką wprowadziły sowieckie władze. Na wniosek Laboratorium, w tym znanego specjalisty radiologa Zbigniewa Jaworowskiego, już krótko po północy następnego dnia w Komitecie Centralnym PZPR ustalono, że dzieciom w województwach północno-wschodnich, nad którymi przeszła radioaktywna chmura, będzie podany płyn Lugola, czyli wodny roztwór jodku potasu i pierwiastkowego jodu, który miał zapobiegać przed kumulowaniem się w tarczycy radioaktywnego izotopu. Akcja rozpoczęła się już w nocy. W ciągu kilkudziesięciu godzin stabilny jod podano 18,5 mln osób. Postanowiono wstrzymać wypas bydła na łąkach i zalecono podawanie dzieciom mleka w proszku. Był to jeden z pierwszych w PRL przypadków, kiedy władze polskie mimo początkowych oficjalnych zaprzeczeń strony radzieckiej podjęły działania wbrew ich zaleceniom, ale w interesie własnych obywateli. Nie wydano jednak oficjalnie komunikatu o zagrożeniu radioaktywnym ani nie zamknięto szkół, a władze zachęcały do pierwszomajowych pochodów. Faktycznie, pierwszego maja opad promieniotwórczy nie był już groźny dla zdrowia. Nie zarejestrowano wzrostu zachorowań na raka brodawkowatego tarczycy, typową formę raka popromiennego.
Prof. Zbigniew Jaworowski po 20 latach od katastrofy wyraża pogląd, iż skutki genetyczne katastrofy w Czarnobylu wśród mieszkańców Ukrainy i Białorusi były w rzeczywistości znacznie mniejsze, niż się popularnie sądzi. Twierdzi także, że podawanie w Polsce płynu Lugola, które sam zainicjował w kwietniu 1986 roku, było w rzeczywistości zbędne, ponieważ skażenie atmosfery nad Polską radioaktywnym jodem było znacznie poniżej progu zagrożenia; z drugiej strony potwierdza, że wobec całkowitego braku rzetelnych informacji ze strony oficjalnych służb ZSRR, akcja ówczesna była całkowicie uzasadniona tym bardziej, że nawet wobec braku skażenia terapia zapobiegawcza tym specyfikiem nie wywołuje negatywnych skutków ubocznych.
Tymczasem jeszcze w 1990 roku, na fali strachu przed powtórzeniem Czarnobyla w Polsce, po protestach ekologów i mieszkańców okolicy budowanej na Pomorzu elektrowni jądrowej w Żarnowcu najpierw zawieszono, a następnie definitywnie wstrzymano jej budowę, co według znacznej części naukowców jest dużo większą stratą niż dwa miliardy złotych zmarnowane na rozpoczęcie prac budowlanych.
|
[edytuj] Zobacz też
[edytuj] Linki zewnętrzne
- "Zabójczy mit Czarnobyla" - rozmowa "Polityki" z prof. Zbigniewem Jaworowskim, 20 lat po katastrofie
- czat z prof. Jaworowskim
- Czarnobyl - Zemsta Bogów, rekonstrukcja wydarzeń, fotoreportaż z wycieczki przez Martwą Strefę, wywiad z Aleksanderm Juwczenko - inżynierem, który przeżył - 19 lat po katastrofie
- Zdjęcia z Martwej Strefy
- Strona agendy ONZ zajmującej się energią jadrową
- Obszerna strona o tematyce Czarnobyla
- Czarnobyl - "strefa śmierci"; na stronie znajdziesz min: kalendarium, fakty i mity katastrofy oraz forum dyskusyjne (pl)
- Zdjęcie satelitarne elektrowni (Google Earth)