Designated survivor
Z Wikipedii
Terminem Designated survivor (w dosłownym tłumaczeniu z ang. wyznaczonym do przeżycia) określa się członka amerykańskiego gabinetu (rządu), który został wyznaczony, aby nie być obecny na inauguracji prezydenckiej, czy podczas jego wystąpienia przed połączonymi izbami Kongresu (gdzie, w obu przypadkach, wymagana jest obecność praktycznie wszystkich najważniejszych osób w państwie). Ma to służyć temu, aby w wypadku jakiegoś ataku lub innego wydarzenia gdy nikt z tam obecnych nie przeżyje, ocalała, nieobecna osoba mogła objąć urząd prezydenta, aby zapewnić ciągłość władzy.
Praktyka ta wywodzi się z czasów zimnej wojny, kiedy obawiano się ataku nukleralnego podczas takich wydarzeń. Od tamtej pory wyznaczona osoba przebywa w tym czasie w odosobnionym, nieznanym miejscu pod ścisłą ochroną.
Po zamachach na World Trade Center i Pentagon 11 września 2001 r. praktykę tę rozszerzono dodatkowo na dwóch senatorów i kongresmanów z głównych partii w Kongresie, aby ci mogli, w razie takiego fatalnego wydarzenia, mogli przejąć urząd spikera Izby oraz przewodniczącego pro tempore Senatu, którzy są następni w linii sukcesji po wiceprezydencie.
[edytuj] Wybrane ostatnie przypadki
- Orędzie o stanie państwa w 1981 – Terrell Bell, sekretarz edukacji
- Orędzie w 1990 – Edward Joseph Derwinski, sekretarz ds. weteranów
- Orędzie w 1999 – Andrew Cuomo, sekretarz budownictwa
- Orędzie po zamachach 11 września – Dick Cheney, wiceprezydent oraz Tommy Thompson, sekretarz zdrowia
- Orędzie o stanie państwa w 2005 - Donald Evans, sekretarz handlu
- Senator i przewodniczący pro tempore Ted Stevens (R-Alaska)
- Senator Kent Conrad (D-Dakota Północna)
- Kongresman John Doolittle (R-Kalifornia)
- Kongresman George Miller (D-Kalifornia)
Uwaga: Jakkolwiek zarówno w 2005 jak i w 2006 r. w czasie orędzia wyznaczony sekretarz był nieobecny na sali, wśród wyznaczonych senatorów był Ted Stevens, który, jako przewodniczący pro tempore Senatu ma pierwszeństwo w linii sukcesji. Gdyby zdarzyła się katastrofalna sytuacja to on objąłby prezydenturę, a nie wyznaczony sekretarz.